piątek, 3 lutego 2012

MYŚLAŁAM, ŻE TO BĘDZIE PROSTE

Ja byłam na dole – zamek na górze.
– Wystarczy się wspiąć i już – myśl wprawdzie nie należała do specjalnie odkrywczych, niemniej jednak była potrzebna do podjęcia działania. Zaczęłam wdrapywać się na wzgórze. Zamek Świętego Jerzego jest jednym z moich ulubionych miejsc tutaj. "Właściwa" budowla nie przetrwała, ale pozostały mury i wieże, które dumnie górują nad miastem. I dziedziniec z armatami oraz kamiennymi stołami, po którym spacerować można długo. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Lizbonie, koniecznie idźcie na zamek – to nie tylko "obowiązkowe" turystycznie miejsce. Przede wszystkim ma w sobie mnóstwo uroku, a widok, który roztacza się z niego, mimo że jest widokiem na miasto, zachwyca.

Nie mogłam doczekać się, kiedy dotrę pod bramę! Żwawo więc wspinałam się po kamiennych schodkach i zakręcałam w coraz to kolejne uliczki. Potem schodziłam w dół, potem znów się wspinałam, potem zakręciłam trzydzieści pięć razy i znów się wspinałam – aż doszłam! Do kościoła, nie do zamku.

Weszłam w Alfamę, dzielnicę, w której trudniej się nie zgubić, niż zgubić. Kiedy w 1755 roku Lizbonę nawiedziło potworne trzęsienie ziemi, wskutek którego niemal całe miasto rozsypało się w drobny mak, Alfama przetrwała. To dzielnica, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością. Co więcej, jest też sercem fado, muzyki tak pięknej, jak melancholijnej. Przyznam się Wam, że kiedy  spacerowałam wczoraj tymi "zgubnymi", krętymi uliczkami, kiedy zewsząd dobiegała mnie płynąca przez otwarte okna mieszkań muzyka, poczułam wreszcie, "o co chodzi" z tym fado. Nie da się nie poczuć saudade, emocje rozpierają od wewnątrz. 

I tak, zmierzając w kierunku zamku, przy którymś zakręcie musiałam pójść nie tam, gdzie trzeba. Potem poszło z górki. I pod górkę. Znalazłam się zupełnie gdzie indziej, niż planowałam. Ale tak zgubić się warto! Uroku wąskim uliczkom Alfamy dodaje przede wszystkim ich położenie. Plątanina, biegnąca we wszystkie strony na boki, w poziomie i pionie, budzi w człowieku ciekawość. Nigdy nie wiadomo bowiem, w którym miejscu się wyjdzie i co zobaczy za zakrętem. Możecie być więc pewni – bez dokładnego planu Alfamy nie ma innej możliwości – zgubicie się na sto procent. Chyba że jesteście szczęściarzami. Pytanie tylko, co jest większym szczęściem: nie zgubić się czy zgubić?

Rzadko kiedy zachwyca mnie chodzenie w tę i z powrotem bez celu i najmniejszej idei, gdzie tak właściwie jestem. Wczoraj jednak podjęłam decyzję: wrócę na Alfamę raz jeszcze, tylko po to, żeby pobłądzić!

Do zamku ostatecznie dotarłam. Dwie albo trzy godziny później.

widok z Tagiem w tle
Alfama strojna
na zamku św. Jerzego
na zamku
zamkowe drzewo
widok z wieży
torowisko 28
tu już Baixa

4 komentarze:

  1. Aniu, zdjęcia robisz przepiękne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią-zdjęcia piękne i świetnie oddają klimat Lizbony.Nic tylko dać się w nie wciągnąć żeby pobłądzić po uliczkach:) Aniu,zazdroszczę Ci coraz bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i odpowiedź na pytanie czy większym szczęściem jest nie zgubić się czy zgubić na Alfamie wydaje mi się całkiem prosta: zgubić się,oczywiście! Nie ma nic przyjemniejszego niż błądzenie po takich uliczkach:)
    Z.

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem Bloggera, również możesz napisać komentarz!
Wybierasz: "Komentarz jako" -> "Nazwa/adres URL". Wpisujesz swoje imię (albo adres URL, ale nie trzeba) i publikujesz komentarz. Na końcu system poprosi Cię o przepisanie hasła z obrazka.
Zapraszam do inspirujących rozmów!