środa, 8 lutego 2012

COŚ ZA COŚ

Ledwo wyjechałam, a telefony zaczęły się urywać. W związku z tym, że jeszcze przez jakieś pięć tygodni będę w drodze, straciłam szansę na uczenie przynajmniej trojga obcokrajowców języka polskiego. Ogłoszenie, że mogę to robić, wisi wprawdzie od października, ale jak widać, nie mam szczęścia (albo mam, kto tam wie...). Coś za coś – teraz robię równie ciekawe rzeczy. I mam jednocześnie nadzieję, że kiedy wrócę, też ktoś się do mnie odezwie w tej sprawie.

Dzisiejszy dzień upłynął między innymi pod znakiem szukania mieszkania dla znajomej z Francji, która przyjechała do Lizbony na Erasmusa. Służyłam za tłumacza – zabawa przednia! Wprawdzie właściciel mieszkania mówił przez telefon tak szybko, że musiałyśmy jechać na miejsce, bo nie byłam w stanie go zrozumieć, ale kiedy już spotkaliśmy się na żywo, problem ze skomunikowaniem się zniknął.

Poza tym odwiedziłam antykwariat na Chiado i kupiłam dwie pocztówki: z 1902 i 1905 roku. Umieszczam je poniżej. Wraz ze zdjęciami potwierdzającymi, że piję tu dużo kawy i jem tyle samo słodyczy. 

A zaraz lecę na spotkanie Couchsurfingowców. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nawet jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem Bloggera, również możesz napisać komentarz!
Wybierasz: "Komentarz jako" -> "Nazwa/adres URL". Wpisujesz swoje imię (albo adres URL, ale nie trzeba) i publikujesz komentarz. Na końcu system poprosi Cię o przepisanie hasła z obrazka.
Zapraszam do inspirujących rozmów!