sobota, 17 marca 2012

PRZYPADKOWE SPOTKANIA, cz. III – KIBIC PEWNEGO KLUBU SPORTOWEGO

Kopenhaga, 2009

Stałam w kolejce do czajnika. Dwa kubki z niezaparzoną herbatą trzymałam w mych dłoniach (w każdej po jednym) i cierpliwie czekałam na gorącą wodę. Byliśmy w hostelu (tym z 66-osobowym pokojem, o którym już kiedyś wspominałam) i zamierzaliśmy właśnie zjeść śniadanie lub obiad. Polaków wielu się tam nie przewijało – do czasu przyjazdu pokaźnej grupy kibiców na mecz ligowy. Spaliśmy z nimi chyba nawet w tym samym pokoju, nie jestem tego jednak pewna; na takiej hali da się nie zapamiętać wszystkich współlokatorów, poza tym niekoniecznie chcieliśmy się z nimi zapoznawać. Dlaczego, tłumaczyć długo nie muszę. Wystarczy wspomnieć na to, co dzieje się na i po meczach. Czasem po prostu trochę wstyd tym, którzy się nie piorą fanatycznie po gębach, że należą do tej samej nacji. Z naszej strony była to profilaktyka, może nieuzasadniona i krzywdząca. Jeśli tak, ślę przeprosiny w eter.
  
Stoję w kolejce, czekam na czajnik. Przede mną kibic. Staram się ukryć swą polskość i trochę mi z tego powodu głupio. Ja Polka (on tego nie wie), on Polak (ja wiem) i nic. Stoimy, patrząc na bulgotającą wodę. W milczeniu. Wiem, że milczenie jest złotem, często jednak wybieram zamiast niego srebro. Kibic spostrzegł, że przygotowuję się do zalania herbaty, uprzejmie więc zapytał: 
– Do you want some sugar?
– No, thank you – nie słodzę, ale zawsze miło, kiedy ktoś obcy proponuje mi cukier. Potem jeszcze zalał mi pierwszej herbatę; w uprzejmości wobec kobiet Polacy zdecydowanie brylują.
Znów milczenie. Kiedy jednak w rękach kibica zaszeleściła torebka ze sproszkowaną zupą, kiedy zobaczyłam, na obczyźnie, polskie napisy („pomidorowa z makaronem”), nie wytrzymałam:
– O, pomidorówka, widzę... – zagaiłam elokwentnie (przypomniał mi się właśnie kawał z chłopakiem w barze, który chciał zagadać do dziewczyny i poszedł na nią czekać przed WC, ale trochę nie na miejscu go tu przytaczać). Kibic aż podskoczył z wrażenia.
– (przekleństwo)! Ja tu się produkuję po angielsku, a tyś Polka!
Tak oto zaczęła się nasza znajomość. 

Pogłębiła się ona po tym, kiedy ujawniłam, gdzie mieszkam.
– Skąd jesteś? – zapytał, oczywiście, kibic.
– Z *** – odparłam. Przy czym *** to miasto rodzinne, bo to, w którym teraz mieszkam, nie jest już chyba aż tak lubiane.
– To dobrze – wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ja odniosłam wrażenie, że chciał przez to powiedzieć: „masz szczęście, że akurat z ***”. Swoją drogą, nie wiedziałam wtedy, że nasze drużyny się naprawdę bardzo lubią, zaczepliwie – więc zapytałam:
– A jeśli byłabym skądinąd,  to wtedy co?
– Nie, nie, nic, nic – odpowiedział kibic.
Ciekawe czy dlatego, że jestem kobietą, czy że sam mój wyraz twarzy pokazuje, ile wiem o ligach polskiej piłki nożnej, czy naprawdę dlatego, że „nic”.

Może i nic, chociaż fanatyków piłki nożnej nie brakuje. Zresztą, akurat wtedy Kopenhaga ucierpiała nieco po tym, jak część polskich fanów nie dostała biletów. A już na pewno, gdybym była z innego miasta, nie dostałabym w imię przyjaźni międzyklubowej opakowania jeżynowych gum do żucia, których mój kolega-kibic miał pod dostatkiem po nocy integracyjnej z Norwegami. Wprawdzie nie mam pojęcia, skąd Norwegowie i dlaczego dostał od nich akurat kilka opakowań gum, niemniej jednak miały być smaczne – i były.
pokoik
pokoik

5 komentarzy:

  1. Aniu, Polacy nie mogą jechać do Kopenhagi na mecz ligowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Yyy... no ale na mecz mogą :P

    OdpowiedzUsuń
  3. od kiedy zalewasz herbaty??? :O

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Aniu, przeczytałam całego bloga i jestem pod wrażeniem! Jest pani niesamowitą kobietą! Ciekawą świata, mądrą, skłonną do refleksji, kobietą z pasją! Niech pani nigdy nie przestanie podróżować, poznawać, odkrywać i najważniejsze - pisać o tym!
    Pozdrawiam i życzę kolejnych wspaniałych przygód, o których (mam nadzieję) będziemy mogli tu poczytać :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Natalio, bardzo dziękuję za miłe słowa :) To dodatkowa motywacja do tego, żeby tu regularnie pisać. Miałam chwilę przerwy, ale wracam do nadrabiania zaległości.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Nawet jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem Bloggera, również możesz napisać komentarz!
Wybierasz: "Komentarz jako" -> "Nazwa/adres URL". Wpisujesz swoje imię (albo adres URL, ale nie trzeba) i publikujesz komentarz. Na końcu system poprosi Cię o przepisanie hasła z obrazka.
Zapraszam do inspirujących rozmów!